Recenzja filmu

Obcy kontra Predator (2004)
Paul W.S. Anderson
Sanaa Lathan
Lance Henriksen

Czy warto było tyle czekać?

Wszystko zaczęło się od dwóch, dość już starych filmów. "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" wyreżyserowany przez Ridleya Scotta był świetnym horrorem o niesamowitym wręcz klimacie. ,"Predator" Johna
Wszystko zaczęło się od dwóch, dość już starych filmów. "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" wyreżyserowany przez Ridleya Scotta był świetnym horrorem o niesamowitym wręcz klimacie. ,"Predator" Johna McTiernana mimo iż reprezentował inny gatunek zyskał podobny rozgłos i wiele milionów fanów. Dość szybko zauważono potencjał drzemiący w tych filmach. Oprócz kolejnych epizodów powstały różne historyjki rysunkowe np. "Obcy vs. Batman" czy nawet "Obcy vs. Gołota". W końcu ktoś wpadł na pomysł, aby Alien i Predator stanęli naprzeciw siebie w śmiertelnym pojedynku. Wtedy maszyna ponownie ruszyła i oprócz wielkiego nakładu komiksów powstały także gry komputerowe "AvP" Pomysł będący już na papierze i monitorach graczy w końcu zagościł też na kinowych ekranach. Od pojawienia się pierwszych pogłosek o "AvP" zacząłem się rozglądać za nowymi ciekawostkami o tej powstającej produkcji. Pierwszym zgrzytem okazała się osoba reżysera pod postacią Paula. W. S. Andersona. Nie jest to zły reżyser, ale jego dzieła zawsze były schematyczne, co w przypadku takiego filmu jak "Obcy vs. Predator" jest rzeczą bardzo niepożądaną. W roku 2004 odbyła się premiera, a ja udałem się do kina. Fabuła jest na tyle prosta, że opiszę ją w skrócie. Nasza planeta od setek lat jest miejscem krwawych rozrywek obcej rasy. Urządzane są krwawe polowania na hodowane specjalnie na tą okazje krwiożercze bestie (chodzi oczywiście o Obcych). W 2004 roku satelity należące do milionera Charlesa Weylanda (Lance Henriksen) odkrywają na Antarktydzie nieznane źródło ciepła. Żądny wrażeń i sławy bogacz organizuje wyprawę mającą na celu odkrycie tego źródła ciepła i pokazania go światu. Do ekipy należy m.in. alpinistka Lex Kline (Sanaa Lathan). Na miejscu ekipa odkrywa ukrytą w lodzie piramidę i prowadzący do niej tajemniczy tunel. Badacze wchodzą do środka nie wiedząc, że wewnątrz lada chwila ma się zacząć krwawe polowanie. Po jednej stronie stają zastępy Obcych, po drugiej trzech wojowników - Predatorów, a pomiędzy nimi staje krucha istota - człowiek. Po seansie byłem trochę zdezorientowany, bo film okazał się znacznie inny, niż sobie wyobrażałem. Rozczarowaniem jest postać Obcego. W filmach poświęconych tylko jemu przeraża nie tylko wyglądem, ale swoim istnieniem. Wywoływał największy strach w momentach, gdy nie było go widać. W filmie "Obcy kontra Predator" sprowadza się go do roli bezmyślnego zwierza, przez co przestał przerażać. Prowadzi to z kolei do innej wady filmu - nie wywołuje strachu. To co było motorem napędowym w "Obcym: ósmym pasażerze Nostromo", tutaj po prostu nie istnieje. Są momenty, gdy można podskoczyć ze strachu, ale brakuje tej atmosfery osaczenia i wszechobecnego zagrożenia, które występowało w pierwszej części Obcego. Klimat ratuje nieco muzyka Haralda Klosera. Wraz z główną scenerią - zimną, wilgotną piramidą buduje czasami mroczną atmosferę. Warto też wspomnieć o montażu. Tak jak w wcześniejszych filmach z Obcym i Predatorem większość efektów specjalnych tworzona jest za pomocą makiet, kostiumów i zrobotyzowanych modeli Aliena. Efekty komputerowe są dodawane tylko w niezbędnych miejscach. Zdjęcia i montaż też są niezłe, chociaż czasami odrobinę chaotyczne. Przykładem jest walka Aliena z Predatorem. Czasami nie wiadomo, co się dzieje i kto kogo uderza. Sama walka jest zrealizowana nie najgorzej chociaż jedna scena woła o pomstę do nieba. Chodzi o moment, gdy przeciwnicy stoją naprzeciw siebie i wykonują strasznie niemrawe ruchy. Ciosy Predatora wyglądają śmiesznie, bardziej jak chęć pogłaskania, a nie zabicia przeciwnika. Podobnie ma się sprawa z Obcym, który stoi jak przyśrubowany do ziemi, z rzadka wykonując drobne uniki i machając ogonem. Ten pojedynek, jak i cały film sprawiają wrażenie zrobionych od niechcenia. Ostatnią rzeczą, na jaką zwrócę uwagę, są błędy. Występują one w każdym filmie, ale tu są zbyt widoczne. Pierwszy z nich to scena, jak Obcy przebija Predatora ogonem, a potem wciąga go na skalną półkę. Ogon ma w tym momencie na oko pięć albo sześć metrów. Później wygląda już znaczne krócej. Kolejna rzecz to dziura wybita w posadzce przez spadającego Aliena. W późniejszej scenie dziura ta ma kształt idealnego okręgu. Dziwne, prawda? Jeżeli nie jesteś wymagającym widzem to "Alien vs. Predator" może ci się spodobać. Jeżeli tak jak ja lubisz wcześniejsze filmy z Obcym, to "AvP" będzie dla ciebie jedną wielką porażką. Jeśli jestem przedstawicielem tej pierwszej grupy, możesz śmiało wystawić filmowi ocenę 6/10. Jeśli reprezentujesz te grupę, co ja, to radzę zjechać z oceną do 4/10.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
''Obcy kontra Predator'' był jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów ostatnich lat. Wygórowane... czytaj więcej
W każdej nowoczesnej firmie trafia się jakiś kierownik albo menedżer, który najwyraźniej przeszedł... czytaj więcej
No cóż, oglądałem "Obcego", oglądałem dwie części "Predatora" i choć ten drugi był dość przewidywalny, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones